Daina Team zwycięża XX regaty MPJK PPJK 2013 w klasie Sympathy600 – relacja

Na Mistrzostwa Polski Jachtów Kabinowych wypłynęliśmy w przeddzień regat z portu w Jorze Wielkiej. Nie udało mi się zgromadzić zeszłorocznego składu, który nie doczekał startu w zeszłym roku z powodu awarii masztu. Jarka zatrzymały obowiązki służbowe, Maćka osobiste. Popłynęliśmy zatem w nowym odmłodzonym składzie: Karol Góralczyk, Paweł Pawlicki i Łukasz Śliwa. Paweł to nowa postać w naszym zespole, doświadczony żeglarz w pływaniu na Symapthy600. Był załogantem prawie we wszystkich zegrzyńskich załogach. Z Łukaszem wygraliśmy nasze pierwsze regaty.

Rejs z  założenia treningowy i lekki okazał się momentami trudny i niebezpieczny. Nieoczekiwane awarie silnika na Tałtach i stenwanty na Jagodnym wystawiły nasza załogę na wymagająca próbę. Silnik padł przy podejściu do kanału podczas rozwiewającego się mocno wiatru. Udało się go naprawić dopiero w przystani przez wymianę paliwa, a beczkę stenwanty zaprotezować drabinką i szeklą. Natalia i Kama – dwie miłe rusałki, które towarzyszyły nam w rejsie, za sprawne usuwanie usterek nagradzały nas brawami. Łukasz przyzwyczajony do pancernych regatówek klasy 470 miał kwaśną minę, ale co nie zabija, to nas wzmacnia.

Na miejscu  w porcie regat w Ekomarinie okazuje się, że przybędą 4 załogi Sympathy600 i regaty w naszej klasie nie będą miały rangi Mistrzostw Polski. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w 2010 roku. W tym roku wypadli kontuzjowany Jacek Orliński i wzbraniający się od pływania w tym sezonie Piotr Groszyk – filary ostatnich Mistrzostw. Pozostałe łódki i załogi w klasie na razie nie wykazują zainteresowania w porównaniu swoich umiejętności żeglarskich z równorzędnymi przeciwnikami. Trudno. Niespodzianką było pojawienie się na starcie Sensei w nowym składzie. Na start przybyli POL3600 Daina – Łukasz Śliwa za sterem, POL4100 Ulung Team – Łukasz Dakszewicz za sterem, POL7147 Sensei – Jakub Malicki za sterem, VE507 Wściekła – Karol Ambrożewicz za sterem. Z tego grona zdecydowanym faworytem był Ulung Team, który wygrał w tym roku Regaty Świętojańskie na J.Zegrzyńskim. Zagadką był udział nowej załogi na łódce Sensei. Łącznie na regaty przybyło 51 załóg w klasach T1,T2,T3, Tango, Micro, Żagle 500 i Sympathy600.


Regaty były okrągło rocznicowe, ponieważ była to 20 edycja Mistrzostw Polski Jachtów Kabinowych. Organizatorzy i gospodarze dołożyli bardzo wielu starań, aby oprawa i przebieg imprezy były godne jubileuszu. I trzeba uczciwie podkreślić, że im się udało.

Piątek 16.08
Trasy podzielono na trójkąt dla klas T i śledź dla klas genakerowo-spinakerowych. Sympathy600 startowały na flagę F w pierwszej grupie razem z Ż500. W piątek sędzia naszej trasy Pan Janusz Kulpeksza bardzo się starał, aby ustawić trasę. Bardzo krótkie i słabe podmuchy wiatru nie pozwoliły na rozegranie wyścigów. Jeden został nawet zaczęty po 150 min oczekiwania, lecz został odwołany. Nam pozwoliło to na optymalne ustawienie masztu, ponieważ przygody z poprzedniego dnia dały mu się we znaki i był mocno zdeformowany w lewą stronę. Powrót do portu i cumowanie wywołały incydent, który scalił naszą klasę. Sympatie dopłynęły do portu jako pierwsze i zajęliśmy pierwszy wolny basen stając burta w burtę. Kuba uprzednio zapytał się pracownika portu na temat stojącej przy keji tablicy rezerwacyjnej. Uspokojony, że jest to rezerwacja dla regatowców zajął miejsce, a my za nim. Po kilkudziesięciu minutach pretensje do miejsca wywołały złogi klasy T stacjonujące tym miejscu dzień wcześniej. W ruch poszły faktury, inwektywy i rozjemca w osobie bosmana. Było głośno. Nie ustąpiliśmy przed naciskiem, a później zapytawszy o opinię sędziów i komandora regat usłyszałem, że było to zbędne zamieszanie a pretensja niesłuszna. Tak się dzieje kiedy energia żeglarzy nie wyczerpie się w walce na wodzie.

Wieczorem ogień – skończyliśmy nad ranem w Klubie Pasaż, rano jak zwykle….a start o 10-tej :-)

Sobota 17.08
Wieje równa 2-ka od południa. Pierwszy wyścig: Wściekła, UT i my startujemy równo, Sensei zostaje 20 metrów. Po 3 min prowadzimy, po 10 zdecydowanie prowadzimy, odpada UT – awaria, na znakach bez zmian, choć na kursach wolnych nas dochodzą, zwłaszcza Sensei. Zwroty z pompą dają efekt. Odsadziliśmy naszych na 3/4 długości i obserwowaliśmy jak Sensei i Wściekła walczą na mecie. Wygrywa pojedynek Wściekła. Po wyścigu okazuje się, że UT ma przeciek i odpuścili wyścig. Wylewają 8 wiaderek wody!  Kolejny wyścig startujemy znowu od komisji. Start wygrywa Wściekła, za nimi UT idą lewą stroną, ale widać że UT płynie słabo. Na górnym znaku są czwarci. Wściekła, Sensei i my walczymy o pozycje, odległości pomiędzy łódkami na 2-3 długości. Na pierwszym spływie w dół plącze genaker Wściekła i odpada z rywalizacji. Na drugim śledziu uzyskujemy wyraźna przewagę, lecz na spływie w dół Sensei się szybko zbliża. Broniąc pozycji ostrzymy i przyspieszamy, ale odpływamy od mety i chcąc skończyć musimy wykonać dodatkowe 2 rufy. Wygrywamy zaledwie o 2 długości. Sensei pokazuje pazurki. Wzmaga się wiatr do 3 czasem 4. Kolejny wyścig jest być, albo nie być dla UT, którzy są faworytami, a po 2 wyścigach są ostatni! Jednak czym mocniej wieje, tym lepiej pływają. W trzecim wyścigu na każdym kursie są najszybsi i wygrywają go z dużą przewagą. Po drodze na pierwszym kursie genakerowym zejściu wyprzedza nas Sensei, Łukasz próbuje przed dolnym znakiem wejsć w krycie, bez skutku – dobrzy są – podsumowujemy. Pochwała okazała się jednak za wczesna. Sensei broniąc pozycji tak jak my wchodzi na dolny znak lewym halsem. Załoga ma duży problem z zrzuceniem genakera na przeciwną burtę  i zostają z tyłu. Tracą dobrą drugą pozycję i w efekcie kłopotów spadają na ostanie miejsce. Wiatr wzmaga, jest równy i bardzo ciepły, bezchmurne niebo wprawia nas w żeglarski zachwyt. Pływa się świetnie. Jest walka, cały czas się coś dzieje. Pora na przygotowanie trapezów. Paweł zakłada uprząż, dostaje krzyż na drogę i na burtę. W czwartym wyścigu Sensei odpuszcza, sytuacja z poprzedniego wyścigu musiała ich zdeprymować. Fakt, że w załodze mają szczupłą załogantkę na pewno nie pomaga prze-balastować co raz mocniej wychylającej się łodzi. Dobrze startują pozostałe załogi. Na pierwszej halsuwce przewagę osiąga UT. Szybciej płynie również załoga Wściekłej. Trapezujący na burcie Kuba dostrzega jednak na mieczu zielsko i postanawia się go pozbyć z użyciem bosaka nie schodząc z trapezu – cyrkowiec! Zajmuje im na tyle długą chwilę, że tracą koncentrację, wysokość i drugą pozycję. Od tej pory staramy się tylko dogonić Łukasza, Przemka i Grześka na UT. Co dojdziemy ich na kursie wolnym, to znów odchodzą na kursach halsowych. Pływają ostrzej i szybciej. Na drugim kursie genakerowym wpadamy w długi i efektowny ślizg na prawym halsie i redukujemy stratę do 4 długości. Kończymy drudzy, zabrakło nam ok 100 metrów trasy. Ostatni wyścig ponownie udowadnia, kto w silnych warunkach jest najszybszy. Wygrywa UT przed Wściekłą, Daina i Sensei. Nasz spóźniony nieco start był już trudny do odrobienia, na zejściu genakerowym zaplątuje się bras wokół bukszprytu nazywanego w naszej załodze wykałaczką i czas potrzebny na usunięcie awarii pogłębia stratę, chociaż na mecie różnice pomiędzy załogami są na 4-5 długości łódek. Ostatni najsłabszy wyścig idzie do odrzutki i dzień kończymy z 6-cioma punktami na pierwszym miejscu. Fakt, że jesteśmy liderem rozpiera nas pozytywną energią, ale załoga UT depcze nam po piętach, a styl w jaki wygrała ostanie wyścigi wskazuje, że nie odpuszczą do końca. O to właśnie chodzi w rywalizacji !

W porcie piwo smakuję wyśmienicie. Wieczorem organizatorzy szykują atrakcje; wyborną kolację grillową z piwem, losowanie fantów i pokazy fotek z dnia regat wyświetlane z rzutnika. Było na co popatrzeć, ponieważ w klasach T była ostra walka i połamano maszt na jednej z łodzi. Przy losowaniu fantów Kuba Wolnicki ponownie po dwóch latach wylosował ikonę Giżycka – wędzonego leszcza! W 2011 roku podczas tamtego losowania Sylwia, żona Kuby była w ciąży, dzisiaj córeczka – Beatka była naocznym światkiem szczęścia taty! Kuba na koniec pokazu zaprezentował film kręcony z pokładu Wściekłej z kamery przymocowanej do bomu budząc wyraźne zainteresowanie żeglarzy. Sądzę, że w przyszłym roku będzie miał wielu naśladowców tego pomysłu.

Niedziela 18.08

Ostatni dzień regat, wiatr nieco odpuszcza, szanse nasze rosną. Organizatorzy regat ogłosili pierwszy wyścig o „Błękitną Wstęgę” J. Niegocin we wszystkich klasach. Na każdej trasie wszyscy startują razem. Nasza trasa została wydłużona pod Grajewską Kępę. Łukasz rozpędza Dainę i startujemy z pompą pierwsi. Jest dobrze. UT i Wściekła płyną pod brzegiem lewą stroną. Po dwustu metrach wyrównują z nami, po kolejnych 200 m UT jest przed nami. Po minięciu górnego znaku sytuacja się nie zmienia, w dół bez zmian, na dolnym sprawniej zrzucamy genakera, pompa przy boji i przewaga się kurczy. Wiatr znowu słabnie. Łamiemy się tym razem na lewo, wiatr odkręca w prawo. Jest znowu dobrze. Niestety płyniemy zbyt daleko pod Wyspę i wpadamy w strefę słabszego wiatru. Na wodzie po falach, tego nie widać, ale Maciek, który nas obserwował z brzegu (przyjechał nam kibicować w niedzielę) później to potwierdził. Na górnym znaku znowu jesteśmy wyraźnie drudzy i do mety nic się nie zmienia. Chłopaki z UT wznoszą gromki okrzyk zwycięstwa. Błękitna wstęga wędruje do nich. W tabeli regat remis. My i UT mamy po 8 punktów. Wściekła na trzeciej pozycji i ponownie ostatni Sensei. Po wyścigu klasa czeka na resztę, Symathy600 zdecydowanie odsadzają pozostałe klasy. Wyścig trwał ok 1 godziny i 20 min. Przyda się chwilka wytchnienia – wszyscy zażywamy kąpieli.

Przed nami siódmy decydujący wyścig. Trasa zostaje utrzymana. Amberek przechodzi na ster do Sensei, do Kuba na Wściekłej siada za sterem i przechodzi do nich Jerzy z Sensei. Chcą porównać łódki. Nie składamy protestu, choć ta zamiana może pomieszać nam szyki. Na starcie ciasno, wszyscy startują na równym wietrze bardzo dobrze. My w chwili startu przełamujemy się na lewy hals, łapiemy świeży niezakłócony podmuch i po chwili prowadzimy. Na pokładzie cisza, wszyscy skupieni, każdy wie co ma robić. Uzyskaną przewagę na starcie niestety niweluje UT i Sensei, którzy od startu przy boji płyną lewą stroną. Przed ostatnimi zwrotami przed górnym znakiem Sensei prowadzi, Amber postanawia powiększyć przewagę poprzez atak na boji. Wiatr słabnie i lepsze zwroty z pompką wykonują UT i my. Sensei spada na drugie, my likwidujemy przewagę Sensei, ale wciąż jesteśmy trzeci. Żegnaj zwycięstwo… Na kursie genakerowym płyniemy za Sensei na prawym halsie, dostrzegamy zmianę wiatru, przekładamy się na lewy hals, pompka i do przodu. Sensei zostaje na prawym i płynie pod brzeg. Ta decyzja jest zgubna w skutkach, ponieważ po 2 minutach zostają bez wiatru. UT pierwszy my za nimi, obecna sytuacja daje nam remis w punktach, ale zwycięstwo UT ze względu na większą liczbę zwycięstw. Sprawnie zrzucamy genakera i wpływamy razem z UT na trasę kolizyjną wyścigu klas turystycznych. UT posiadając przewagę 60 metrów spływa im z drogi na lewą stronę trasy, my zostajemy w środku na trasie klasy T. Nasza decyzja okazała się trafniejsza, po lewe wiatr słabnie i przy górnym znaku się zrównujemy. Łukasz z UT spływając lewym halsem przekłada się na prawy pod nami, ale płynie poniżej znaku. Liczy prawdopodobnie, że będziemy jeszcze robili zwroty, odpada nabierając prędkości. Przed strefą 3 długości robi ponownie zwrot na lewy hals, przewagi jednak nie zdobył i UT musi nas omijać za rufą. My tuż przed znakiem robimy pompkę i gładko omijamy znak pierwsi ! Za wczasu przygotowujemy genakera, sprawnie go stawiamy. Żagiel „zapala”. Ciągnij do przodu ! Zyskać chociaż kilka metrów, bo właśnie trwa decydująca chwila w walce o zwycięstwo. W szeregi załogi UT wkrada się zamieszanie, stawiany przez nich genaker zawija się szotami, tworzy się tzw „cukierek-parówka”.  Z każdą sekundą powiększmy przewagę, bo niepracujący genaker u konkurentów to ich ewidentna strata. Okrzyki zdenerwowania Łukasza płoszą kaczki z okolicznych szuwarów.. W końcu opanowują sytuację, ale zdobyta przez nas przewaga 150 m wydaje się nie do odrobienia. „Wydaje się” to odpowiednie słowo, bo nie takie przewagi jak pokazuje historia klasy S600 można odrobić na sprawnym prowadzeniu genakera. Nasz sternik Łukasz  kontroluje pozycję przeciwników i po ok 10 minutach wpływami pierwsi na metę.

Zwycięstwo !

Kolejne zwycięstwo, Łukasza Śliwy i moje w naszym teamie tym razem smakuje nam znacznie lepiej, bo wywalczone w wielu wyścigach, a Paweł podsumowuje, że ma szczęśliwą rękę. Coś w tym jest bo mimo, że nasza łódka nie była najszybsza w stawce, co pokazywały porównania na kursach, to po raz kolejny udowadniamy, że żeglarstwo to sport błędów i wygrywa ten kto robi ich najmniej. Dziękuję Łukaszowi i Pawłowi za poświęcenie i walkę do końca o zwycięstwo, przeciwnikom za wyrównaną rywalizację, a koleżankom i kolegom którzy z brzegu nas wszystkich dopingowali za serdeczność i wsparcie.


XX regaty MPJK PPJK 2013 kończy efektowna ceremonia, rozlosowanie nagród m. in. łódki Janmor 320 , wspólna fotka. Regaty podkreślam bardzo udane sportowo, towarzysko i wypoczynkowo. Wzorowa gościnność i organizacja, serdeczność Prezesa KTŻ Krzysztofa Dziedzic i Kierownika Ekomariny Dariusza Klimaszewskiego działały zaraźliwie i z żalem opuszczamy Giżycko.

Karol

Link do strony portalu żagle

Możliwość komentowania jest wyłączona.